Euro podróż po dawnym Dubrowniku, czyli recenzja gry planszowej RAGUSA.
Portowe miasteczko na południu piętnastowiecznej Europy, które nigdy nie posiadało dużego zaplecza lądowego a w początkowej fazie życia nie było znaczące gospodarczo. Miasto od początku swego istnienia było otoczone murami, które wciąż poszerzano i podwyższano, aż utworzyły potężną twierdzę, rządzoną przez rody kupców-patrycjuszy. Nabywali oni ogromne bogactwa w drodze handlu morskiego, w ten sposób wyrósł majątek i znaczenie Ragusy jako Perły Adriatyku. To właśnie te elementy tworzą planszówkę, którą chcę wam zaprezentować w poniższym wpisie.
Tytułem wprowadzenia, kilka suchych faktów. Słowo „suchych” zostało użyte tutaj nieprzypadkowo ponieważ gra to typowy euras, gdzie musimy uzbierać jak najwięcej punkcików aby zwyciężyć. Przyznam się, że lubię ten typ gier a jeszcze bardziej lubię gdy jest w niego mądrze wpleciona tematyka, a tutaj jest :). Autorem planszówki jest Fabio Lopiano, a za oprawę graficzną odpowiada Bartłomiej Roczniak. Gra jest przeznaczona dla maksymalnie pięciu osób. Znajdziemy w niej mechaniki takie jak worker placement czy handel towarami oraz będziemy musieli realizować ukryte cele. Posiada ona też tryb dla jednego gracza, który udało mi się przetestować. Cała partia nie powinna nam zająć więcej niż godzinę.
Pierwsze co ujrzymy po otwarciu gry to plansza w stonowanej kolorystyce, która po rozłożeniu robi się pokaźnych rozmiarów. Oczywiście nie mogła się ona obejść bez toru punktacji na obrzeżach. Planszetki graczy wraz z dopasowanymi do nich kwadratowymi kartami surowców. Trzy talie: statków, premii oraz patrycjuszy. Kilka znaczników, sporo drewnianych elementów posegregowanych kolorami w przydatnych graczom pudełeczkach. Komplet prezentuje się całkiem ładnie. Wszystkie elementy tworzą spójny całokształt z grafiką.
Tura gracza polega na postawieniu domku na jednym z wyznaczonych pól. Koniec. No dobra, nie koniec. Niby proste, nic trudnego do zapamiętania, jednak każdorazowe postawienie domku ciągnie za sobą szereg wydarzeń. Część grywalna planszy podzielona jest na tereny: wiejskie i miejskie. Stawiając budynek na wsi zbieramy surowce takie jak drewno, kamień, oliwki lub winogrona. Są one nam potrzebne w dalszej części gry. Głównie na terenach miejskich, gdzie stawiając zabudowania możemy już wykonywać bardziej zaawansowane akcje. Mamy możliwość wymiany surowców na towary, a gotowe towary na PZ. W pracowniach zamieniamy np: winogrona na wino a rudę srebra na czyste srebro. Możemy zakupić dobra ze statków nadpływających do portu. Dobierać karty z bonusami i korzystać z wielu innych dostępnych akcji. Wszystko wydaje się logiczne i banalnie proste. Otóż nie. Budynek możemy postawić tylko na styku trzech obszarów. Właśnie w tym miejscu zaczyna się cała zabawa. Każdy nasz ruch pozwala na wykonanie akcji graczowi, którego budynki mieszczą się w obrębie tych trzech heksagonalnych pól. Z czasem kiedy Ragusa na planszy jest już mocno rozbudowana, musimy wybierać między mniejszym złem, aby nie pomóc rywalom zwyciężyć.
Tematyka gry z miejsca mi się spodobała. Muszę się przyznać że ta planszówka, trochę kojarzy mi się z bardziej rozbudowaną wersją Osadników z Catanu. Ten znajomy heksagonalny układ na planszy, budowle, mury oraz wierze pojawiające się w trakcie rozgrywki mówią same za siebie. Zasady nie są skomplikowane, a kombinowania co niemiara. Dróg dojścia do zwycięstwa jest wiele. Po kilku rozgrywkach mogę śmiało powiedzieć że ten kto pierwszy postawi domy w obszarze miejskim, ten ma największe szanse na sukces. Najciekawszym elementem gry są karty premii, które możemy zdobyć w trakcie rozgrywki. Dają nam one możliwość zdobycia dodatkowych punktów na koniec rozgrywki, o których nie wiedzą nasi konkurenci (karty do końca gry są ukryte przed współgraczami). Musimy tylko spełnić warunki na nich zawarte. Moje wrażenia z rozgrywki- ogólnie pozytywne, ale ilu graczy tyle opinii. Z minusów, grając we cztery osoby wspólnie stwierdziliśmy, że karciany system kontroli surowców się nie sprawdza. Kwadratowe karteczki wsuwane w planszetkę gracza nie pasują idealnie. Raz „latają” luzem a raz trzeba je wciskać i wyszarpywać. Dużo lepszym rozwiązaniem byłby klasyczny tor na którym używamy znacznika. Duży plusik za drewniane elementy- są cudowne. Zdecydowanie bardziej lubię bawić się nimi w dłoni podczas rozgrywki niż jakimś sztucznym tworzywem.
Zbliżając się ku końcowi mogę powiedzieć, że grę polecam graczom początkującym, średniozaawansowanym oraz jako grę rodzinną. Dobrze sprawdzi się do popołudniowej niedzielnej kawy lub jako rozgrzewka przed czymś „cięższym”. Zaawansowani lub wymagający gracze mogą czuć niedosyt po rozgrywce. Nie jest to gra przy której będziemy ze znajomymi spędzać długie wieczory. Mimo to jest ona na tyle przyjemna, że będziemy do niej wracać od czasu do czasu. Rozważam nawet opcję rozegrania ponownego meczu w trybie dla jednego gracza. Ku mojemu zaskoczeniu, działa on bardzo sprawnie. W tym trybie przeciwnikami są dwaj patrycjusze z bogatych rodzin, z którymi walczymy o wpływy i bogactwo w Ragusie.
Moja ocena gry to solidne +4/6
Jaskiniowiec Emil